Śląsk

Z życia śląskiego fotografa

Już jako małe dziecko byłem zafascynowany zawodem fotograf kielce. Pojawiał się facet z tajemniczym urządzeniem – patrzył się na mnie z tylnej strony tego czegoś, co jeszcze ustawiał na trójnogu, a z przodu obserwowało mnie tajemnicze oko, coś pstryknęło, oślepiło mnie i było po wszystkim. A po kilku dniach przynosił fotografie. W jakiś magiczny sposób oko aparatu odwracało i pomniejszało obraz człowieka – tak mi to tłumaczył – tak że mieścił się ten obrazek w środku aparatu, a potem go wyciągał i w jakiś bliżej nie wyjaśniony sposób powstawała z tego fotografia… To była prawdziwa magia! Pojawiał się na wszystkich ważnych dla rodziny wydarzeniach: świętach, komuniach, ślubach, urodzinach i pogrzebach i utrwalał głównych bohaterów tych zdarzeń. Były to jeszcze czarno – białe fotografia ślubna śląskie. Najwięcej zachodu było przy robieniu zdjęć nowożeńcom. Bo fotografia ślubna to przecież pamiątka na całe życie – a więc było długotrwałe ustawianie pary młodej, poprawianie i układanie sukni ślubnej, wstążek, bibelotów, bukietu ślubnego.

Robiono stosowną aranżację miejsca – dobierano meble, kwiaty… A wszystko po to, żeby fotografia ślubna była perfekcyjna! Oglądam teraz z rozrzewnieniem stare albumy rodzinne, te piękne, niepowtarzalne fotografie – ludzi, których wielu już wśród nas nie ma i żyją tylko w naszej pamięci, no i na starych, pięknych fotografiach. Robię teraz zdjęcia bardzo nowoczesnym sprzętem – pełna elektronika i automatyka, ale najbardziej lubię stary, z końca XIX wieku aparat, który udało mi się kupić na targu staroci. Jest sprawny – mogę robić nim zdjęcia jak za starych dobrych czasów.